Category: Obligatariusz

Rolowanie obligacji

Suited pandaRolowanie obligacji to nic innego jak zamiana starych obligacji na nowe. Celem takiej zamiany jest restrukturyzacja zadłużenia. Modyfikacji może podlegać nie tylko termin wykupu, ale i wszelkie parametry finansowe (np. wysokość oprocentowania, terminy płatności odsetek) oraz treść zobowiązań wynikających z obligacji (np. kowenanty, dodatkowe świadczenia, przypadki naruszenia). W portfelu obligatariusza nowe obligacje zastępują stare. Rolowanie jest możliwe wyłącznie za zgodą obligatariusza[1]. Bez jego wiedzy i akceptacji przeprowadzenie takiej transakcji nie jest możliwe.

Prawny mechanizm rolowania

Z prawnej perspektywy rolowanie obligacji jest zastąpieniem jednego długu drugim. „Stare” obligacje zastępowane są przez „nowe”, przy czym dług z tych pierwszych wygasa. Osiągnięcie tego celu jest możliwe przy zastosowaniu kilku instytucji prawnych, ale w praktyce najczęściej sięga się do potrącenia umownego. Zwykle przy składaniu zapisu na „nowe” obligacje, obligatariusz składa oświadczenie, które wraz z odpowiednim oświadczeniem emitenta stworzy umowę potrącenia. Potrącana jest wierzytelność obligatariusza do emitenta wynikająca ze „starej” obligacji z wierzytelnością emitenta wobec obligatariusza (a dokładanie inwestora, który złożył zapis na „nową” obligację) o opłacenie „nowej” obligacji. W ten sposób dokonywane jest z jednej strony opłacenie „nowej” obligacji, a z drugiej strony umorzenie długu ze „starej” obligacji.

 Nie na wszystko potrzebujemy przepisu

Do tej pory rolowanie obligacji było stosowane na rynku w przeróżnych konfiguracjach, ale przepisy nie wspominały o nim. Jedynym wyjątkiem były regulacje KDPW[2]. Mają one zastosowanie ograniczone do ciągle wyjątkowych na naszym rynku ofert obligacji przydzielanych za pośrednictwem systemu depozytowo-rozliczeniowego KDPW.

Mimo tak ograniczonych regulacji wszystko działało bez zarzutu i nie budziło zasadniczych wątpliwości.

Nowe pomysły ustawodawcy źródłem nowych problemów

Zapewne z powodu konieczności uatrakcyjnienia rynku i stworzenia nowych ryzyk prawnych w nowej ustawie o obligacjach pojawił się przepis: „Warunki emisji zawierają dodatkowo, w przypadku gdy przewidywana jest możliwość zaliczenia wierzytelności z tytułu wykupu na poczet ceny nabycia obligacji nowej emisji – wskazanie tej możliwości” (art. 6 ust. 2 pkt. 3).

Na pierwszy rzut oka z tego przepisu nic nie wynika. Mówi on tylko o tym, że jeśli emitent przewiduje rolowanie, to powinien wspomnieć w warunkach emisji o takiej ewentualności. Moim zdaniem, przepis nie niesie żadnej treści i wygląda jak przysłowiowy kwiatek do kożucha (prawnicy wolą mądrzej brzmiący wyraz superfluum).

Można by tu się zatrzymać. Jednak tak stojąc zaraz dopada nas pytanie: a co się stanie, jeśli w warunkach emisji emitent nie wspomni o możliwości rolowania? Przyczyną może być po prostu to, że w momencie emisji nie przewiduje takiej możliwości. A co się stanie jeśli później uzna, że byłoby to niezbędne lub korzystne? Czas życia obligacji to zwykle kilka lat, a przez ten czas sporo może się zmienić.

W mojej ocenie, takie przemilczenie niczego nie zmienia. Skoro dłużnik (emitent) i wierzyciel (obligatariusz) zamierzają w ustalony przez siebie sposób zmienić treść łączącego ich stosunku zobowiązaniowego, to mogą to zrobić. Mogą wygasić „stare” obligacje i w ich miejsce wyemitować „nowe”. Niezależnie od tego czy emitent przewidział taka możliwość w momencie emisji „starych” obligacji. Ich majątek, ich wola.

Jednak na postawione pytanie padają już odmienne odpowiedzi (jak tu nie kochać moich koleżanek i kolegów po fachu?!). Niektórzy twierdzą, że skoro w warunkach emisji nie ma zastrzeżenia możliwości rolowania, to przeprowadzenie takiej operacji jest niemożliwe.

I tu żarty się skończyły i zaczynają się schody. Taka wykładania, moim zdaniem jest nie do zaakceptowania, gdyż jest sprzeczna z samą istotą prawa cywilnego. Wprowadza ograniczenia zasady swobody umów, które nie wynikają wprost z ustawy. W zasadzie prowadzi do domniemania istnienia zakazów w obrocie cywilnoprawnym. Wola zainteresowanych przestaje mieć znaczenie, a wchodzi domniemana wola ustawodawcy (często przekazywana przez prawnika, uznającego się za pośrednika pomiędzy wszechmocnym prawodawcą, a ludem). Co zaś najistotniejsze, taka interpretacja nie chroni żadnych wartości. Należy bowiem zadać retoryczne pytanie, czyj interes chroni? Na pewno nie emitenta, bo uniemożliwia mu restrukturyzację zadłużenia. Wierzyciela, którym jest obligatariusz też nie, bo uniemożliwia mu dokonanie transakcji, którą chciałby dokonać i która może być dla niego z różnych przyczyn korzystna. Kto więc na takim rozumieniu przepisu zyskuje (pomińmy tu sponiewieranego już wcześniej zadowolonego tylko z siebie prawnika)?

Nie mam złudzeń, że takie pomysły interpretacyjne znikną. Ale walczyć z nimi można jedynie powtarzając spokojnie: jeśli emitent i obligatariusz chcą, to mogą rolować obligacje, także w wypadku gdy warunki emisji nie wspominają o możliwości rolowania, gdyż…

 

 

 

 

[1] Pomijam tu wyjątkową sytuację restrukturyzacji długu opartej o układ zawarty w ramach postępowania upadłościowego, gdzie większość wierzycieli może narzucić mniejszości swoją wizję zmiany treści długu.

[2] § 226 – 234 Szczegółowych Zasad Działania Krajowego Depozytu Papierów Wartościowych

Zmiana warunków emisji obligacji

Street artWarunki emisji obligacji określają wszelkie świadczenia wynikające z obligacji, sposób ich realizacji oraz prawa i obowiązki emitenta oraz obligatariuszy. Ten podstawowy dokument ustala emitent. Stara ustawa o obligacjach pomijała milczeniem problem zmiany warunków emisji. A wprowadzenie takich zmian niejednokrotnie jest konieczne. Brak regulacji powodował, że zmiana warunków emisji mogła być dokonywana wyłącznie w drodze porozumienia emitenta ze wszystkimi obligatariuszami. Brak zgody lub nawet milczenie choćby jednego obligatariusza wyłączało o możliwość jakichkolwiek korekt. Zawieranie takich ugód jest trudne technicznie, a w przypadku obligacji notowanych na giełdzie niejednokrotnie niemożliwe.

Nowa ustawa o obligacjach wyraźnie dopuszcza zmianę warunków emisji i to w kilku trybach:

  • Oświadczenie emitenta.

Nowością jest, że emitent w niewielkim i jedynie technicznym zakresie będzie mógł samodzielnie zmienić warunki emisji wyemitowanych przez siebie obligacji. W ten sposób emitent będzie mógł wskazać: (i) nowego administratora hipoteki lub zastawu, (ii) nowy podmiot prowadzący ewidencję obligacji lub depozyt, (iii) dodatkowe zabezpieczenia wierzytelności wynikających z obligacji. Jak widać chodzi tu jedynie o aktualizowanie przez emitenta warunki emisji o te dane, które zmienią się na skutek różnych zdarzeń. Te korekty warunków emisji będą więc jedynie swoistymi komunikatami aktualizacyjnymi, nie mającymi wpływu na zakres praw i obowiązków ani emitenta, ani obligatariuszy.

  • Porozumienie z każdym obligatariuszem.

W ustawie potwierdzono dotychczasową praktykę i wprost dopuszczono zmianę warunków emisji przez zawarcie porozumienia z każdym z obligatariuszy. Tak jak dotychczas ta metoda będzie mogła być stosowana do obligacji pozostających w posiadaniu niewielkiej grupy obligatariuszy, którzy znani są emitentowi. Dotyczyć to więc będzie głównie dokumentowych i tych rejestrowanych w ewidencjach (łatwość identyfikacji obligatariuszy).

  • Uchwała zgromadzenia obligatariuszy i zgoda emitenta.

I najważniejsza nowość, czyli możliwość zmiany warunków emisji wolą większości obligatariuszy zaakceptowaną przez emitenta. Obligatariusze będą podejmować decyzje za pośrednictwem zgromadzenie obligatariuszy. Istnienie takiego organu musi być jednak przewidziane w warunkach emisji. Jeśli mamy zgromadzenie obligatariuszy, to może ono uczestniczyć w zmianach warunków emisji. Zasadą jest, że zmiana może dotyczyć tzw. „postanowień kwalifikowanych warunków emisji”, czyli przede wszystkim wysokości i sposobu ustalania wysokości i realizacji świadczeń, wysokości, formy i warunków zabezpieczenia, zasad przeliczania świadczeń niepieniężnych na pieniężne oraz zasad funkcjonowania zgromadzenia obligatariuszy. Zmiana innych postanowień wymaga odpowiedniego zastrzeżenia w warunkach emisji. Uchwała o zmianie warunków emisji musi uzyskać kwalifikowaną większość ¾ głosów, a w wypadku obligacji dopuszczonych do obrotu zorganizowanego (rynek regulowany albo ASO) konieczna jest zgoda wszystkich obligatariuszy obecnych na zgromadzeniu. Szczególnie ten ostatni wymóg będzie powodował spore trudności w restrukturyzacji zadłużenia.

Sama uchwała obligatariuszy nie wystarczy do zmiany warunków emisji. Konieczna jest jeszcze akceptacja emitenta. Ustawa w ciekawy sposób reguluje tryb komunikowania zgody. Oświadczenie o wyrażeniu zgody emitent ma publikować na swojej stronie internetowej. Jeśli tego nie zrobi w terminie 7 dni od dnia zakończenia zgromadzenia obligatariuszy, to będzie oznaczać, że zgody nie wyraził.

Jak widać zmienić warunki emisji obligacji będzie łatwiej niż obecnie, ale pozostanie to jednak wydarzeniem wyjątkowym.

Nieefektywność podatkowa na Catalyst

Man in a respirator on sunflower field

Man in a respirator on sunflower field

W poniedziałkowym Parkiecie[1] znalazł się świetny artykuł pana Emila Szwedy „Zrozumieć Catalyst – fiskus bierze dwa razy”. Autor bardzo przejrzyście opisuje zasady opodatkowania sprzedaży obligacji na Catalyst. Jeśli komukolwiek wydawało się, że jest to proste, oczywiste i efektywne, to po tej lekturze powinien zostać wyprowadzony z błędu. Jeśli ktokolwiek myślał, że jednego zdarzenia (wypłata odsetek od obligacji) nie można opodatkować dwa razy, to grubo się myli. Problem jest istotny dla inwestorów, bo znacząco wpływa na rentowność obrotu obligacjami. Gorąco polecam!

A cały artykuł już na Obligacje.pl

[1] Emil Szweda „Zrozumieć Catalyst – fiskus bierze dwa razy”, Parkiet z 15.6.2015, nr 132 (5761), dodatek Parkiet Plus, s.13

Warunkowe zbywanie obligacji

Street Art, LondonNieubłaganie zbliża się 1 lipca 2015 r., czyli dzień pożegnania z aktualną ustawą o obligacjach. Coś się kończy, coś się zaczyna. Nowa ustawa u bram. O nowościach będzie coraz więcej. Tym razem o rzeczy drobnej, która jednak bywała kłopotliwa. Stara ustawa zawierała zakaz zbywania obligacji pod warunkiem (art. 16 ustawy o obligacjach). Nie udało mi się ustalić, jaki był sens i cel wprowadzania takiego obostrzenia. Zakaz warunkowego obrotu nieruchomościami rozumiem, ale obligacjami?! Warunkowo można zbywać w zasadzie wszystko, ale nie obligacje. Komu to potrzebne?

Prawnicy nie byli zgodni co do skutków zawarcia warunkowej umowy zbycia obligacji. Pojawiały się pomysły od wyłącznie zobowiązującego charakteru takiej umowy (bez transferu własności), aż po bezwzględną nieważność.

Od lipca będzie inaczej. Racjonalnie ograniczono opisany zakaz do obrotu pierwotnego. Nieważny jest jedynie zapis na obligacje lub przyjęcie propozycji nabycia obligacji dokonane pod warunkiem lub z zastrzeżeniem terminu (art. 42 ust. 2 nowej ustawy o obligacjach). Można powiedzieć, że obligacje będzie można objąć jedynie bezwarunkowo. Przepis jest wzorowany na przepisach KSH zakazujących obejmowania akcji z zastrzeżeniem warunku lub terminu (art. 437 § 4 KSH, art. 431 § 6 KSH). W stosunku do akcji takie przepisy sprawdzają się w praktyce, więc należy przyjąć, że i z obligacjami będzie podobnie. W ten sposób zniesiono ryzyka związane ze stanem niepewności przy oferowaniu obligacji, otwierając jednocześnie możliwość warunkowego zbywania obligacji istniejących. Swoboda umów wkracza na pole wtórnego obrotu obligacjami.

 

 

 

 

Akt notarialny zabezpiecza obligatariuszy (albo nie)

śmierć z kosąW polskim prawie mamy sporo instytucji, które powstały tylko i wyłącznie po to by ominąć czasochłonne, ryzykowne i kosztowne spotkanie z sądem. Po to właśnie wymyślono bankowe tytuły egzekucyjne (teraz już świętej pamięci) i notarialne oświadczenia dłużnika o poddaniu się egzekucji (art. 777 KPC). Te oświadczenia, nazywane czasem – ze względu na swoją śmiertelną skuteczność – trzema kosami, mogą być zabezpieczeniem wszelakich wierzytelności pieniężnych w tym również wierzytelności z obligacji. Jednak ze względu na specyfikę tych papierów wartościowych, czasami siła i skuteczność trzech kos może ulec całkowitemu stępieniu. Trzymając się stylistyki horroru, można powiedzieć, że diabeł tkwi w szczegółach.

śmierć z kosąKoniec żartów

Oświadczenie o poddaniu się egzekucji działa stosunkowo prosto. Brak zapłaty zabezpieczonego długu upoważnia wierzyciela do wszczęcia egzekucji komorniczej. By ją rozpocząć potrzebne jest uzyskanie w sądzie tzw. klauzuli wykonalności. Klauzula na orzeczeniach sądowych ma postać czerwonej pieczęci, więc przyjęło się mówienie o przybiciu klauzuli. Na aktach notarialnych sąd nic nie przybija, tylko wydaje krótkie postanowienie wskazujące jaki akt opatrzył klauzulą wykonalności (pieczęcie na postanowieniu są czerwone lub fioletowe). Wydanie orzeczenia klauzulowego nie poprzedza ani dogłębne badanie sprawy (np. istnienia długu z obligacji), ani nawet zawiadamianie dłużnika o samym postępowaniu, czy nawet jego wyniku. Wszystko dzieje się szybko (oczywiście w realiach polskiego sądownictwa), czyli od kilku dni do kilku tygodni (w zależności od sądu i sędziego). Wierzyciel, po otrzymaniu klauzuli wykonalności, uruchamia komornika, który zajmuje aktywa niesolidnego dłużnika.

W taki sposób, używając trzech siódemek można zaspokoić swoje wierzytelności. O działaniach egzekucyjnych wierzyciela dłużnik niejednokrotnie dowiaduje się dopiero, gdy środki znikną z jego rachunku bankowego, albo gdy cenne aktywa zostaną zajęte. Marzenie każdego wierzyciela.

śmierć z kosąDłużnicy obligatariusza

Oświadczenia o poddaniu się egzekucji mogą złożyć wszyscy dłużnicy lub tylko niektórzy. W przypadku emisji obligacji może złożyć je oczywiście główny zainteresowany, czyli sam emitent. Złożyć mogą je również współdłużnicy, czyli najczęściej poręczyciele oraz dłużnicy rzeczowi, czyli właściciele aktywów obciążonych hipotekami i zastawami na rzecz obligatariuszy. Złożenie takich oświadczeń przez każdego z nich pozwala wierzycielowi na uniknięcie procesu sądowego z danym dłużnikiem i natychmiastowe rozpoczęcie egzekucji z jego majątku. Dla jednych radość, a dla drugich płacz.

Wierzyciel, czyli kto?

Tak zarysowaną szybką ścieżką może podążać wierzyciel wyposażony w odpis aktu notarialnego, zawierającego oświadczenie dłużnika o poddaniu się egzekucji. Diabelski problem, o którym wspomniałem na początku może pojawić się w treści takiego aktu. Sprowadza się on do tego kto jest wskazany w takim oświadczeniu, jako wierzyciel. Zabezpieczające wierzytelności z obligacji oświadczenie o poddaniu się egzekucji powinno precyzować, że wierzycielem, który może skorzystać z dobrodziejstwa trzech siódemek jest każdy obligatariusz uprawniony z danych obligacji. W takim wypadku zarówno uzyskanie odpisu aktu notarialnego, jak i uzyskanie na nim klauzuli wykonalności wymaga jedynie wykazania statusu obligatariusza, czyli przedłożenia świadectwa depozytowego, odpisu z ewidencji albo samego dokumentu obligacji.

Niestety, zdarzają się na rynku akty notarialne, które jako wierzycieli wskazują z imienia i nazwiska albo firmy konkretne osoby, zwykle są nimi ci obligatariusze, którzy objęli obligacje w obrocie pierwotnym (przyjęli propozycje nabycia). Obligatariusz, który nabył tak zabezpieczone obligacje w obrocie wtórnym zwykle nie może skorzystać z trzech siódemek. Nabywca obligacji nie jest bowiem wskazany w treści aktu notarialnego, jako wierzyciel. Akt bowiem wyraźnie wskazuje konkretne osoby, a nie osoby które nabyły od nich obligacje. Nawet jeśli treść notarialnego oświadczenia o poddaniu się egzekucji dopuszcza możliwość użycia go przez nabywców obligacji od wskazanych w nim konkretnych osób, to nie zawsze załatwia to sprawę. Skorzystanie z takiego zabezpieczenia będzie wymagało wykazania wszystkich kolejnych transferów obligacji począwszy od zbycia przez osobę wskazaną w akcie notarialnym, aż po aktualnego obligatariusza. Może być faktycznie co najmniej utrudnione (to coś na kształt nieprzerwanego szeregu indosów wekslowych, ale bez weksla), a czasami niemożliwe. Tak będzie np. w przypadku obligacji dopuszczonych do obrotu giełdowego, którego podstawową cechą jest anonimowość. Nie da się wykazać kto od kogo kupił które obligacje na Catalyst.

Specyfika obligacji i ich zabezpieczania polega na tym, że zabezpieczenie nie może być powiązane z osobą konkretnego obligatariusza. Kluczową cechą obligacji jest ich obiegowość, czyli możliwość zbywania. Powiązanie zabezpieczenia z konkretnym obligatariuszem wymusza przenoszenie obligacji wyłącznie wraz z takim zabezpieczeniem. W ramach obrotu giełdowego nie ma możliwości identyfikacji ani obligatariusza, ani konkretnej obligacji. Nie ma więc możliwości wykazania ciągu nabyć danej obligacji przez konkretną osobę, a przez to wykazania następstwa prawnego.

W efekcie oświadczenia o poddaniu się egzekucji wskazujące jako uprawnionych konkretnych obligatariuszy są bezużyteczne dla nabywców obligacji.

Istnienie trzech siódemek zabezpieczających obligacje to dobra wiadomość. Jednak jeszcze nie wspaniała. By nie być zmuszonym do poczucia różnicy między jednym a drugim, warto – wiem, że to nudne – przeczytać ze zrozumieniem dokumentację ofertową obligacji.

Emisja obligacji obrotem dewizowym

White Rabbit AliceEmisja obligacji może być obrotem dewizowym, np. gdy choć jedna obligacja została objęta przez nierezydenta. Jeśli tak się stało, to emitent ma obowiązek przekazania sprawozdania o emisji do Narodowego Banku Polskiego. O tym szczególnym obowiązku pisze pan Szymon Syp na blogu korporacyjnie.pl

Zastanawiam się ilu emitentów nie miało pojęcia o konieczności sporządzenia takiego sprawozdania.

Likwidacyjny wykup obligacji NAVI Group

Navi GrouColorful Geometric Pattern Vectorp działa na rynku wierzytelności, a jej obligacje serii I, J oraz K są notowane na Catalyst. Obligacje te nie posiadają opcji przedterminowego wykupu na żądanie emitenta.

Planowana likwidacja

Tuż przed Sylwestrem NAVI Group poinformowała, że zawarła umowę sprzedaży wszystkich udziałów w zależnej spółce z o.o. Z punktu widzenia obligatariuszy NAVI Group dużo bardziej interesująca jest jednak informacja, że „w terminie do dnia 31 stycznia 2015 roku Emitent planuje podjęcie stosownej uchwały o postawieniu w stan likwidacji spółki Emitenta. Oznacza to, iż zgodnie z dyspozycją art. 24 ust 3 ustawy o obligacjach, obecnie notowane obligacje serii NAV0216, NAV0515 oraz NAV0915 zostaną w całości wykupione przez Emitenta przed terminem, w dacie rozpoczęcia likwidacji, po przeprowadzeniu stosownej procedury zgodnie z ustaleniami z KDPW S.A.”. Możliwość ta była poprzednio wskazywana w raporcie bieżącym informującym o zawarciu umowy przedwstępnej.

Wykup uzasadniony likwidacją

Likwidacja emitenta powoduje, że wyemitowane przez niego obligacje podlegają natychmiastowemu wykupowi z dniem otwarcia likwidacji, chociażby termin ich wykupu jeszcze nie nastąpił[1]. Wymagalność wierzytelności z obligacji jest więc ustawowym skutkiem likwidacji emitenta. Jeśli emitent jest spółką akcyjną, to skutek ten następuje w momencie wejścia w życie uchwały o rozwiązaniu spółki (otwarcie likwidacji). Z tym momentem emitent powinien dokonać wykupu, czyli zapłacić kwotę nominału obligacji, powiększoną o odsetki naliczone od ostatniego okresu odsetkowego. W wypadku obligacji zdematerializowanych, rejestrowanych w KDPW spełnienie tych świadczeń powinno nastąpić za pośrednictwem systemu depozytowo-rozliczeniowego.

W sprawie NAVI Group wykup likwidacyjny zostanie użyty, jako swoista opcja wcześniejszego wykupu, której brak w warunkach emisji. Trudno stawiać emitentowi zarzut z faktu, że dokona wykupu obligacji w sytuacji gdy nakazuje mu to ustawa. Taki jest jego obowiązek i w tym przypadku emitent z dużym wyprzedzeniem informuje o swoich planach i deklaruje, że spełni świadczenie.

Co może zrobić obligatariusz?

W większości przypadków obligatariusz może jedynie odebrać środki, które przedterminowo pojawią się na jego rachunku. Nie ma możliwości odmowy przyjęcia spłaty.

Jedynie pod pretekstem tej sprawy, można wyobrazić sobie sytuacje, w których wykonanie takiej swoistej opcji likwidacyjnej dawałoby obligatariuszom prawo do podnoszenia roszczeń odszkodowawczych wobec emitenta. Moim zdaniem z taką sytuacją mielibyśmy do czynienia, gdyby działania emitenta można by uznać za nadużycie prawa. Przykładem takiej sytuacji może być otwarcie likwidacji emitenta wyłącznie po to by umożliwić przedterminową spłatę obligacji i uchylenie likwidacji po dokonaniu spłaty obligacji. W takim przypadku obligatariusze mogą podnosić roszczenia związane ze stratami jakie ponieśli w związku z przedterminowym zakończeniem swojej inwestycji. Kwotą roszczenia będą w większości utracone korzyści. Sytuacje takie będą wyjątkami, ale zdarzyć się mogą.

[1] art. 24 ust. 3 ustawy o obligacjach i art. 74 ust. 5 nowej ustawy o obligacjach (uchwalonej 28.11.2014)

Upadłość z powodu hipoteki

Prawie zupełne wyłączenie możliwości składania skarg kasacyjnych w sprawach upadłościowych spowodowało, że rzadko są one przedmiotem orzeczeń Sądu Najwyższego. Tym razem udało się, poprzez tzw. pytanie prawne. Efektem jest uchwała SN[1], z której wynika, że wierzyciel hipoteczny niebędący wierzycielem osobistym może żądać upadłości dłużnika. Uzasadnienie bardzo klarownie przedstawia argumentację przemawiającą za takim rozstrzygnięciem.

photo PliszakStan faktyczny sprawy był prosty. Bank posiadał zabezpieczenie hipoteczne udzielonego kredytu, ustanowione na nieruchomości stanowiącej własność osoby trzeciej. Dłużnik rzeczowy nie był dłużnikiem osobistym banku. Kredyt nie był spłacany i bank złożył wniosek o ogłoszenie upadłości dłużnika hipotecznego. Wątpliwości sądu budziła kwestia, czy wierzyciel rzeczowy, niebędący wierzycielem osobistym może domagać się upadłości dłużnika rzeczowego. Sąd Najwyższy dopuścił taką możliwość uzasadniając ją następująco:

  1. Ten problem do tej pory nie był przedmiotem rozstrzygnięcia Sądu Najwyższego. W piśmiennictwie przeważa jednak pogląd, że wniosek o ogłoszenie upadłości może złożyć wierzyciel, niezależnie od tego czy posiada wierzytelność pieniężną, czy niepieniężną oraz czy jest wierzycielem osobistym czy rzeczowym. W poprzednim stanie prawnym dominował pogląd przeciwny.
  2. Wniosek o ogłoszenie upadłości może złożyć „dłużnik lub każdy z jego wierzycieli” (art. 20 PUN). Ustawa nie przewiduje więc żadnych ograniczeń co do kręgu wierzycieli. Tym bardziej możliwość ta nie jest wyłączona wobec wierzyciela, który będzie mógł uczestniczyć w postępowaniu upadłościowym (wpis wierzyciela hipotecznego niebędącego wierzycielem osobistym na listę wierzytelności z urzędu).
  3. W różnych aktach prawnych osoba, na rzecz której ustanowiono hipotekę jest konsekwentnie określana jako wierzyciel hipoteczny. Ta konwencja terminologiczna jest również przestrzegana na gruncie Prawa upadłościowego i naprawczego. W przypadku, gdy ustawa ogranicza zakres pojęcia wierzyciel do wierzycieli osobistych czyni to wyraźnie.
  4. Uchwała SN jest kolejnym głosem za przyjęciem koncepcji, że dłużnik rzeczowy jest zobowiązany nie tylko do biernego znoszenia egzekucji z przedmiotu zabezpieczenia, ale jego obowiązkiem jest spełnienie świadczenia, przy czym jego odpowiedzialność jest ograniczona do obciążonego składnika majątku. W KPC nie ma specjalnego trybu umożliwiającego wykonanie obowiązku znoszenia (ścierpiania) egzekucji. Taki obowiązek musi więc podlegać wykonaniu w drodze egzekucji świadczeń pieniężnych, a więc wierzyciel musi dysponować tytułem egzekucyjnym stwierdzającym obowiązek zapłaty.
  5. Nie ma więc podstaw dla odmawiania uprawnionemu z hipoteki statusu wierzyciela w rozumieniu przepisów o dochodzeniu roszczeń, w tym w drodze wniosku upadłościowego. Potwierdzają to regulacje PUN łączące uprawnienie takiej osoby z pojęciem wierzytelności. Poza tym przepisy egzekucyjne wskazują, że uprawnienie wierzyciela stanowi korelat obowiązku dłużnika rzeczowego, a więc powinno być traktowane, jako wierzytelność.
  6. Postępowanie upadłościowe jest jednym z trybów przymusowego dochodzenia roszczeń przez wierzycieli. Wyboru dokonuje wierzyciel, który decyduje się na klasyczną egzekucję albo na upadłość. Taka decyzja może być różnie motywowana, ale zawsze pozostaje ona po stronie wierzyciela.

Morałów z tego orzeczenia jest moim zdaniem kilka. Po pierwsze, trzeba uważać na swoje przyzwyczajenia prawne, jeśli zmienia się ustawa (uwaga nadchodzi nowa ustawa o obligacjach!). Po drugie, kolejną bramkę stracili zwolennicy twierdzenia o ograniczeniu obowiązku wierzyciela rzeczowego wyłącznie do znoszenia egzekucji (może już czas zakończyć ten mecz?). Po trzecie, w sądach upadłościowych może być jeszcze ciekawiej.

 

Panu Pliszakowi dziękuję za udostępnienie selfie.

 

 

 

 

[1] uchwała Sądu Najwyższego z dnia 6 czerwca 2014 r., III CZP 23/14

Czy można opłacić obligacje aportami?

FreedivingTransakcje restrukturyzacji zadłużenia wymagają zwykle sporej ekwilibrystyki prawnej. Dłużnik zwykle nie ma wystarczających środków, albo nie ma ich w tym właśnie momencie, kiedy mieć je powinien. Głód kapitału musi jednak zostać zaspokojony. A to zmusza do sięgania po nieszablonowe rozwiązania (to dokładnie ten sam mechanizm, który wymusił różnorodność kuchni chińskiej).

W takich warunkach trzeba szukać odpowiedzi na nietypowe pytania. Takie jak w tytule. Czy można zamiast wnosić pieniądze czy ewentualnie potrącać wierzytelności pieniężne przenieść na emitenta obligacji własność (lub inne prawo) do określonych aktywów? Mówiąc wprost: czy można objąć obligacje w zamian za aport?

Jak można się domyślać ani obowiązująca, ani już uchwalona nowa ustawa o obligacjach[1] nie zawiera żadnych regulacji dotyczących sposobu opłacenia obligacji. Nie ma w niej przepisu odpowiadającego np. regulacjom KSH dotyczącym możliwości wnoszenia aportów do spółek kapitałowych. W mojej ocenie nie oznacza to jednak niemożności pokrycia (opłacenia) obligacji wkładami niepieniężnymi. Za taką tezą przemawia szereg argumentów. Po pierwsze, regulacje dotyczące obligacji należą do sfery prawa cywilnego, dla której podstawową zasadą jest swoboda umów. Ograniczenia wolności obrotu cywilnoprawnego powinny mieć wyraźne oparcie w przepisach. Wszelkie wątpliwości powinny być rozwiązywane przy pomocy domniemania możliwości zawarcia danej umowy. Takie podejście gwarantuje możliwie szeroką realizację zasady wolności gospodarczej. Ewentualne ograniczenia powinny być niezbędne dla ochrony konkretnych i istotnych wartości, które nie mogą być zabezpieczone w inny sposób. Ingerencja w zasadę wolności powinna być minimalna. Żadna z tych zasad nie jest spełniona przy postulacie ograniczenia  możliwości opłacania obligacji wyłącznie do wkładów pieniężnych. Brak ustawowego zakazu skutkuje możliwością opłacenia obligacji innymi aktywami niż pieniądze.

Po drugie, obligacja jest papierem wartościowym, w którym dłużnik (emitent) stwierdza jest dłużnikiem właściciela obligacji (obligatariusza) i zobowiązuje się wobec niego do spełnienia określonego świadczenia. Źródłem tego zobowiązania emitenta jest fakt dokonania przez obligatariusza spełnienia świadczenia na rzecz emitenta. Założenie, że świadczenie emitenta jest świadczeniem pieniężnym nie powoduje, że świadczenie obligatariusza też musiało mieć taki charakter. Świadczenie emitenta może mieć charakter niepieniężny (np. obligacje zamienne, obligacje z prawem pierwszeństwa), choć w takich przypadkach nie budzi żadnych wątpliwości, że takie obligacje mogą być opłacone w pieniądzu. Nie ma więc przeszkód by odwrócić tę kolejność i dopuścić opłacanie swoistymi aportami obligacji obejmujących pieniężne świadczenie emitenta.

Po trzecie, prawo cywilne pozwala na bardzo elastyczną zmianę stosunków zobowiązaniowych. Strony mogą uzgodnić, że w celu umorzenia zobowiązania dłużnik zobowiązuje się za zgodą wierzyciela spełnić inne świadczenie albo nawet to samo świadczenie, lecz z innej podstawy prawnej, co skutkuje wygaśnięciem dotychczasowego zobowiązania  (tzw. nowacja). Tym bardziej możliwe jest umowne zobowiązanie się dłużnika do zapłaty (zobowiązanie emitenta do wykupu obligacji) w zamian za umorzenie jego niepieniężnego zobowiązania (umorzenie zobowiązania dłużnika rzeczowego wobec wierzyciela). Przy takiej interpretacji zastosowanie konstrukcji odnowienia umożliwia opłacenie obligacji w drodze umorzenia długu niepieniężnego.

Jeśli więc i emitent i obligatariusz zgadzają się na takie rozwiązanie, to dlaczego nie?

 

[1] nową ustawę Sejm uchwalił 28 listopada 2014 r. i przekazał do Senatu i Prezydenta

Tajemnicze obligacje Imagisu

maschere al carnevale di Venezia,ItaliaJeszcze klika tygodni temu wszystko wskazywało, ze Imagis będzie ciekawym przykładem transakcji MBO. Zamiast szczegółów przejęcia menadżerskiego spółka właśnie opublikowała niecodzienne komunikaty. W pierwszym z nich Imagis, kierowany już przez nowy Zarząd, stwierdza, że „po przeprowadzeniu wewnętrznej weryfikacji zawartych przez Emitenta umów, które potencjalnie mogą spełniać kryteria umów istotnych (…) informuje o fakcie zawarcia przez Emitenta w okresie czerwiec – lipiec 2014 r. szeregu umów” ze spółką PC Guard S.A. oraz w 100% zależną od PC Guard S.A. spółką CG Finanse Sp. z o.o. Umowami tymi są umowy objęcia przez Imagis obligacji wyemitowanych przez wskazane spółki, na łączną kwotę 12 mln złotych. Co wyjątkowo istotne – jak okaże się później – wszystkie te obligacje mają formę dokumentów i są obligacjami na okaziciela. Dosłownie minutę po tym raporcie Spółka opublikowała kolejny, o tytule którego mógłby pozazdrościć niejeden film sensacyjny: „Utrata posiadania istotnych aktywów”. Wbrew pozorom nie chodzi w nim o spaloną halę magazynową, czy nawet zatopioną pod lodem luksusową limuzynę szefa pionu ryzyka, ale właśnie opisane obligacje. Imagis informuje, że „dokumenty obligacji (…) zostały ważnie nabyte przez Emitenta (…), jednakże dokumenty obligacji nie znajdują się w posiadaniu urzędującego zarządu Spółki. Stosownie do informacji posiadanych przez pracowników Spółki, dokumenty ww. obligacji, jako stanowiące majątek Spółki, znajdowały się w posiadaniu Prezesa Zarządu Emitenta, zawieszonego w czynnościach uchwałą Rady Nadzorczej Spółki (…), który mimo zawieszenia go w czynnościach i wezwaniu go do przekazania Spółce (członkom Rady Nadzorczej Spółki, względnie członkom jej Zarządu, który nie zostali zawieszeni w czynnościach) dokumentów obligacji – nie przekazał tych dokumentów, jak też nie wskazał miejsca ich przechowywania.”. Dalej jest jeszcze ciekawiej, bo głos oddano drugiej stronie, czyli zawieszonemu Prezesowi, który za pośrednictwem swego pełnomocnika oświadczył, że: „ (…) zdeponował obligacje na okaziciela (…) w bezpiecznym miejscu, pozwalającym na zachowanie obligacji w nienaruszonym stanie” i następnie podkreślił, że zawieszony Prezes „z pewnością nie będzie uprawniony do posiadania informacji na temat ww. obligacji w przypadku odwołania go z funkcji Prezesa Zarządu”.

Moim zdaniem opisaną historię można streścić następująco: Imagis objęła obligacje PC Guard i CG Finanse i zapłaciła za nie 12 mln zł, nie informując o tym rynku. Po zawieszeniu Prezesa, obligacje zniknęły ze Spółki, a zawieszony Prezes poinformował, że je ukrył w sobie tylko wiadomym miejscu (przepraszam, zdeponował!) i jeśli zostanie odwołany to może zapomni gdzie one są.

Trzeba przyznać, że ta opowieść jest to kopalnią fascynujących zagadnień prawnych. Od kwestii korporacyjnych, przez zasady sprawowania funkcji w organach spółki i problemy związane z odpowiedzialnością członków organów spółki, aż po zagadnienia związane z papierami wartościowymi. I (przynajmniej na razie) na tych ostatnich chciałbym się skoncentrować.

Obligacje objęte przez Imagis są obligacjami na okaziciela, wyemitowanymi w formie dokumentów. Zostały należycie wyemitowane i opłacone, a same dokumenty obligacji zostały wydane obligatariuszowi (Imagis). Należy założyć, co potwierdza sam Imagis, że obligacje zostały ważnie nabyte i są elementem majątku spółki. Dokumenty obligacji zostały wydane obligatariuszowi. W całej sprawie kluczowa staje się postać obligacji, które są posiadającymi postać dokumentów papierami wartościowymi na okaziciela. W odniesieniu do obligacji korporacyjnych klasyczne rozróżnienie na papiery wartościowe imienne i okazicielskie (na okaziciela) zaczęło tracić znaczenie. Jest to spowodowane coraz szerszym korzystaniem z możliwości emitowania obligacji nie mających formy dokumentu. Niezależnie od tego czy będą one zdematerializowane (zapisy na rachunkach papierów wartościowych), czy tylko pozbawione formy dokumentów (zapisy w ewidencji, najczęściej prowadzonej przez bank czy firmę inwestycyjną), to nie mają postaci dokumentowej. Są wirtualne. Daje to olbrzymi komfort i ogranicza wszelkie ryzyka związane z klasycznymi, papierowymi dokumentami. Zapisu w ewidencji nie da się zgubić. Zapisu na rachunku maklerskim nie można ukraść. Żadnego z takich zapisów nie można też przenieść w „bezpieczne miejsce” i zapomnieć, gdzie się go zdeponowało. Obligatariuszem jest osoba wpisana do ewidencji, albo właściciel rachunku papierów wartościowych, na którym zapisane są obligacje. Taki obligatariusz może wykonywać wszelkie prawa z obligacji. Jest to proste i jednoznaczne. Skutkiem tego jest zatarcie różnic pomiędzy imiennymi i okazicielskimi papierami wartościowymi. W każdym przypadku legitymacja jest ustalana tak samo, na podstawie stanu ewidencji lub rachunku papierów wartościowych.

Tymczasem w przypadku dokumentowych papierów wartościowych rozróżnienie postaci papieru wartościowego ma kapitalne znaczenie. Świetnie widać to na przykładzie tajemniczych obligacji objętych przez Imagis. Faktycznie uprawnionym (posiadającym prawo) z tych obligacji jest Imagis. Jednak wykonywanie praw z dokumentowych obligacji na okaziciela wymaga posiadania dokumentu. A tym Imagis (przynajmniej na razie) nie może się pochwalić. Wobec emitenta nie może wykazać, że jest obligatariuszem. Na pewno objął obligacje, ale co stało się z nimi później i kto jest obecnie ich właścicielem pozostaje tajemnicą.

Zasadą jest, że emitent takich obligacji (dłużnik) ma spełniać świadczenia z nich wynikające na rzecz okaziciela dokumentu. Żeby było jeszcze ciekawiej,  dłużnik nie ma obowiązku dochodzenia, czy okaziciel jest właścicielem dokumentu. Jedynie w razie uzasadnionych wątpliwości, czy okaziciel dokumentu jest wierzycielem, dłużnik powinien złożyć przedmiot świadczenia do depozytu sądowego. W takiej sytuacji faktyczny właściciel obligacji musi więc zrobić wszystko by emitent nabrał wątpliwości i zakładał, że ten kto okaże dokument obligacji niekoniecznie musi być jej właścicielem.

Na tym jednak nie koniec zagrożeń. Papiery wartościowe mogą zmieniać właścicieli. W końcu, po to je wymyślono. Zbycie papieru wartościowego na okaziciela wymaga wydania dokumentu. Co ciekawe możliwe jest nawet ważne nabycie papieru wartościowego na okaziciela od osoby, która nie jest jego właścicielem. Konieczne jest jedynie objęcie dokumentu w posiadanie przez nabywcę i jego dobra wiara. Nasze prawo słusznie przyjmuje, że ludzie z zasady są uczciwi, więc nakazuje tzw. domniemanie dobrej wiary. Jest to założenie, że wszyscy działają właśnie w dobrej wierze. Kto ma inny pogląd na sprawę dobrej wiary danej osoby (tu: nabywcy obligacji na okaziciela) musi to udowodnić, obalając domniemanie. Konstrukcja ta chroni nabywcę obligacji, jeśli tylko działa w dobrej wierze.

Jak widać ryzyk i zagrożeń związanych z tajemniczymi obligacjami na okaziciela jest więc całe mnóstwo. Aż boję się myśleć, co stanie się w kolejnym odcinku.